22 listopada 2012

Jak wymienić koło w mniej niż 5 minut


To chyba najczęstszy problem kierowcy, a jeśli chodzi o kobiety za kierownicą ryzyko jego wystąpienia wzrasta diametralnie. Każdy się z tym spotkał, tyle się mówiło na kursie, każdy ma na to swój własny sposób. Kapeć, laczek, guma… nieważne. Wkurza tak samo i doszczętnie psuje nam dzień. Z tym właśnie wiąże się dzisiejsza opowieść. O dziwo jest to historia z happy endem!

Wszystko zaczęło się standardowo, budzę się rano (czyli koło południa) i robię wszystko w biegu, by zdążyć do pracy. Kąpiel, jedzenie, śniadanie. Wybiegam bojąc się spóźnienia, wsiadam w czarnego bat mobile’a i wszystko idzie zgodnie z planem, jednak dziś los przygotował dla mnie niespodziankę. Połowy drogi nie przejechałam, kiedy lekko zakołysało, szarpnęło i bam. No tak, przecież kiedyś ktoś mi już mówił, że dziury są po to, żeby je omijać a nie trafiać jak w jakiejś grze komputerowej.

Żeby było śmieszniej moje cztery kółka postanowiły się rozkraczyć na środku wąskiej i ruchliwej jednopasmówki. No cóż, przecież jak pech to pech, idziemy na całość. No to awaryjki, diagnoza: tak, owszem to dziurawa opona. Telefon do pracy, że się spóźnię, telefon do taty, i tu na szczęście jest w Poznaniu i może być nawet i za 5 minut! Świetnie, ale co dalej? Wyławiam wzrokiem dobrą duszę o silnych ramionach w celu zepchnięcia auta z drogi, kiedy podchodzi do mnie grupka dwudziestoparoletnich mężczyzn. Już chcę krzyczeć: ,,moi bohaterzy, przyszliście mi pomóc!’’, kiedy słyszę: ,,sorry, masz może poczęstować fajką?’’. W myślach: ,,No koleś dobij mnie! Nie, nie mam papierosów, nie palę, ale za to możesz pociągnąć ulatniającego się powietrza z opony, ponoć też daje niezłego kopa!’’ , na ustach: ,,nie, przykro mi, nie palę’’. Już chcę poprosić ich o pomoc, na szczęście w tym momencie podjeżdża znajome auto taty. Szybka rozmowa i szybka akcja, wspólnymi siłami spychamy auto na krawężnik i tu nie mogąc sobie dać rady z odkręceniem starych śrub kombinujemy dalej. Wtem genialny mój tata wygrzebuje ze swojego bagażnika ,,zapasowe koło w spreyu’’. Sceptycznie podchodzę do tego pomysłu, ale przecież co ja wiem jestem tylko kobietą w potrzebie! I tu dzieję się magia! Okręcamy wentyl, co jest zdecydowanie prostsze od śrub, odblokowujemy piankę, która napełnia koło, zasklepia dziurę, i mogę jechać do prosto do mechanika po nową oponę! Dzień uratowany! Dzień, czas, no i przecież nauczyłam się nawet czegoś nowego! Od teraz ja – kobieta kierowca – i mój nowy przyjaciel w sprayu zawsze podróżujemy razem, gdyby trafiła się powtórka podobnej przygody.

A wy jakie macie sposoby? Sprawdzone, wyuczone, czy własne autorskie? Czekamy, aż się podzielicie!

1 komentarz:

  1. Ja poki co nie musialam sprawdzac swych talentow, ale juz biegne do sklepu po ten magiczny wynalazek :)))))

    OdpowiedzUsuń

Zbiór krótkich przygód młodych kobiet z ich samochodami. Kobieta za kółkiem nie taka straszna jak się wydaje!