11 grudnia 2012

Mężczyzna za kierownicą = śmierć w oczach

Statystyki świadczą przeciwko nam. Wszystko wskazuje na to, że baba kierowca i cztery kółka nie są sobie pisane. Historie typu ,,zatrzaśnięte kluczyki’’ i ,,wjechałam pod prąd w rondo’’ mrożą krew w żyłach. Drodzy Panowie, jeśli myślicie, że jesteście urodzeni za kierownicą to grubo się mylicie. Nie uważam się za wybitnego kierowcę, choć za kierownicą czuję się pewnie i swobodnie. Nie jeżdżę na pamięć, jak wyłączą światła na skrzyżowaniu to nie staję na środku krzycząc, że zginę, ani nie wjeżdżam metodą ,, na bank ustąpią nawet jak pierwszeństwa nie mam’’. Pewnie, że na pierwszym aucie parę uszkodzeń się zaliczyło, ale historie, którą chcę Wam opisać przebijają wszystko co do tej pory spotkałam.


Nie dość, że wspominam bardzo często, ile to razy nam się wypomina, że nie rozróżniamy kierunków. Mój znajomy notorycznie zamiast mówić ,,tutaj w prawo’’ lub ,,skręć w lewo’’, krzyczy:,, no tu, tu skręć!!! No czemu przejechałaś!?’’. Pewnie dlatego, że kiedyś słyszałam coś o zasadzie ograniczonego zaufania na drodze i nie mam czasu rozglądać się gdy pokazujesz magiczne miejsce ,,tuu!!!!’’ odpowiadam. Muszę patrzeć na drogę! Wszystko to przebiła pewna historia, kiedy jechaliśmy razem z innym znajomym na poranne szkolenie organizowane przez nasze miejsce pracy. Podeszłam w umówione miejsce, wsiadłam i wyruszyliśmy. Kolega prowadził. Wybraliśmy niestety złą trasę i okazało się, że musimy zrobić ogromną nawrotkę. Jedziemy spokojnie, wyjechaliśmy na drogę szybkiego ruchu z pasem zieleni i jedyną opcją było zawrócenie przez wiadukt oczywiście. Mijamy jeden, drugi, myślę sobie, że przecież nie ja prowadzę, nie moja sprawa, czekam na rozwój sytuacji, kiedy pada pytanie: ,,Jak się tu się zawraca?! Gdzie skrzyżowanie?!’’. Ze stoickim spokojem wyjaśniłam mu jak to się robi, ponieważ okazało się, że odpowiedź ,,przez wiadukt’’ nie jest wystarczająca a wręcz zaskakująca i potrzebny jest jeszcze instruktaż zawracania przez wiadukt. To nie był koniec przygód tej podróży, na drodze stał jeszcze potwór zwany rondo! Bezczelny miał więcej niż jedną sygnalizację świetlną, a przecież kto zwraca uwagę na to, że jest czerwone światło, kiedy przy wjeździe na rondo było zielone, to oznacza, że jadę i nie zatrzymuję się! Na szczęście zdążyłam na czas zareagować. Z miejsca pasażera chwyciłam kierownicę i z cudem uniknęliśmy tragedii! Innym razem znów okazało się, że nie tylko on miał problem z rondem. Jadąc kiedyś z koleżanką, wjeżdżając na rondo kątem oka zauważyłam, że jakiś, tym razem zupełnie obcy Pan, zbyt poważnie potraktował jazdę ,,prosto’’ przez rondo i stwierdził, że pasy są tylko umowne i prosto znaczy, że nie musi przecież przejmować się ruchem okrężnym! Na szczęście obyło się bez obicia boku mojego auta tylko dzięki szybkiej reakcji. 

Po takich przygodach jak wyżej opisane (i oczywiście z życia wzięte) nigdy nie oceniam kierowcy kategoriami: baba i facet. Nikt, nigdy mnie nie przekona, że kobieta za kierownicą zawsze oznacza zło i klęskę, a mężczyzna urodził się po to by być idealnym kierowcą, bez wyjątku. A wy znacie takie przypadki jak z mojej historii? Pozdrawiam! M.

1 komentarz:

Zbiór krótkich przygód młodych kobiet z ich samochodami. Kobieta za kółkiem nie taka straszna jak się wydaje!